Co znajdziesz we wpisie:
Skrócenie czasu kontroli, dłuższe vacatio legis dla zmian podatkowych, podniesienie limitu zwolnienia z VAT, zniesienie obowiązku publikacji strategii podatkowej – to tylko niektóre z pomysłów, które znalazły się w pierwszym pakiecie zmian deregulacyjnych przygotowanych przez rząd. Celem nowelizacji ma być ułatwienie życia przedsiębiorcom i zmniejszenie liczby zbędnych formalności. Jednak wiele z proponowanych zasad już dziś funkcjonuje w polskim systemie prawnym, tylko nie zawsze są egzekwowane. Na ile omawiane zmiany faktycznie wprowadzą powiew świeżości do rzeczywistości biznesowej?
Projekt deregulacji gospodarki to inicjatywa mająca na celu uproszczenie przepisów i ograniczenie obciążeń administracyjnych, szczególnie w obszarze podatków. Jako część szerzej zrealizowanej akcji społecznej, zebrano ponad 400 propozycji zmian, a około 300 z nich trafiło do dalszego procedowania przez administrację rządową. Na tej podstawie przygotowano cztery pakiety legislacyjne, z których jak dotąd tylko pierwszy przeszedł całą ścieżkę legislacyjną i wejdzie w życie.
Zmiany korzystne, ale czy nowe?
Pierwszy pakiet przepisów obejmuje zmiany w dziewięciu ustawach, w tym w ordynacji podatkowej, ustawie o VAT oraz przepisach dotyczących CIT. Zdaniem Wojciecha Frankiewicza, Partnera w Kancelarii Staniek&Partners i eksperta SaldeoSMART w zakresie prawa podatkowego, niektóre z tych propozycji mogą mieć realny wpływ na codzienne funkcjonowanie firm. Przykładowo zmiana w zakresie limitu zwolnienia z VAT z 200 tys. zł do 240 tys. zł czy wydłużenie do sześciu miesięcy okresu wejścia w życie niekorzystnych dla przedsiębiorców przepisów.
Uważam, że warto podkreślić, że na duży plus należy ocenić skrócenie o połowę czasu kontroli mikroprzedsiębiorstw, a szerzej także ogólne dostosowanie dotkliwości i częstotliwości inspekcji do rozmiaru firmy. Tego rodzaju audyty są nierzadko dużym obciążeniem operacyjnym, powodują przestoje, dezorganizację pracy, a niekiedy wręcz wstrzymują procesy decyzyjne. Im krócej trwają i im mniej inwazyjne są dla przedsiębiorców, tym lepiej.
Dobre intencje, stare wyzwania
Nie wszystkie propozycje zawarte w pierwszym pakiecie budzą jednak entuzjazm. Część z nich w ocenie eksperta ma charakter czysto deklaratywny. Szeroko komentowane w mediach domniemanie niewinności podatnika formalnie już obowiązuje: zarówno w ordynacji podatkowej, jak i kodeksie postępowania administracyjnego istnieją zasady, zgodnie z którymi niedające się uniknąć wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść podatnika. Podobnie zapowiadane tzw. „wezwania miękkie”, które mają dawać przedsiębiorcom szansę na mniej formalny kontakt z urzędnikiem i wyjaśnienie wątpliwości podatkowych jeszcze przed wszczęciem oficjalnego postępowania. Ten mechanizm również już funkcjonuje w prawie polskim, choć pod inną nazwą.
Tutaj warto zostawić komentarz. Zasad gwarantujących podatnikowi prawo do uczciwego i bezstronnego traktowania nie trzeba wymyślać od nowa, one są już zapisane w obowiązujących przepisach. Problem polega na tym, że organy skarbowe nierzadko je ignorują, a firmy wciąż spotykają się z uznaniowym podejściem urzędników, rozbieżnymi interpretacjami tego samego przepisu oraz brakiem przewidywalności co do skutków swoich działań biznesowych.
Sedno problemu nietknięte
Ekspert zauważa również, że w aktualnym projekcie deregulacyjnym brakuje tego, co dla firm najistotniejsze: systemowego uporządkowania prawa i poprawy jego stosowania w praktyce. Zmiany koncentrują się głównie na pojedynczych ułatwieniach, które nie dotykają kluczowych bolączek polskiego systemu podatkowego, takich jak mnogość przepisów i brak jednolitych standardów ich stosowania, przewlekłość postępowań administracyjnych czy nadmiar obowiązków informacyjnych nakładanych na przedsiębiorców. W rezultacie nawet pozornie proste czynności wiążą się z ryzykiem błędu, za który odpowiedzialność ponosi wyłącznie firma, niezależnie od jej intencji czy skali działalności.
Dodam, że wiele podmiotów, szczególnie z sektora MŚP, nie ma dziś zasobów, by samodzielnie odnaleźć się w gąszczu przepisów. Przygotowując dla jednego z klientów zestawienie obowiązków wynikających tylko z prawa pracy, ochrony środowiska i przepisów korporacyjnych, zidentyfikowaliśmy długą na dziesięć stron listę terminów, których trzeba dochować. A gdzie w tym wszystkim jeszcze obowiązki wynikające z prawa podatkowego? – zwraca uwagę Wojciech Frankiewicz, ekspert SaldeoSMART. – Przedsiębiorcy chcą przede wszystkim jasnych reguł, których będą mogli się trzymać. Tymczasem obecny system przypomina często tor przeszkód, w którym nietrudno o potknięcie, a organy skarbowe niekiedy sprawiają wrażenie, jakby tylko na nie czekały.
Podsumowanie – ostrożny optymizm
Na razie przedsiębiorcy reagują na pomysły zmian z ostrożnym sceptycyzmem. Propozycje zawarte w pierwszym pakiecie deregulacyjnym traktowane są raczej jako zapowiedź kierunku niż realna poprawa warunków prowadzenia biznesu. Ja podchodzę do tego z nieco większym optymizmem. Jeśli choć część nowych zasad zacznie być rzeczywiście przestrzegana, a kolejne modyfikacje będą wprowadzane z myślą o uproszczeniu, a nie fiskalizacji prawa, będzie to krok w dobrym kierunku. Ale nawet najlepsze przepisy niewiele dadzą, jeśli nie zmieni się mentalność urzędnicza. Gdy odpowiednik ZUS w Wielkiej Brytanii wykryje nieprawidłowość, kontaktuje się z firmą, by wspólnie ją wyjaśnić, zanim podejmie dalsze kroki. W Polsce natomiast przedsiębiorca często dowiaduje się o nieumyślnym błędzie podatkowym po kilku latach i musi od razu uregulować całą zaległość wraz z odsetkami. Takie doświadczenia zniechęcają do działania i wstrzymują rozwój biznesu.